#DENKO naturalnych kosmetyków samoopalających/ brązujących

Jak możecie spostrzec po moim profilu oraz blogu, nie często robię info #denko. Zdarzają mi się takie relacje, ale denkowe wpisy na blogu czy posty na IG to już poważniejsza sprawa. Powodem jest fakt, że w momencie tworzenia recenzji, coś już o danym produkcie wiem i moje finalne odczucia po prostu nie różnią się od tych, które mam w trakcie testów. W tym jednak przypadku zdarzyło się coś, co nie dzieje się codziennie – zmieniłam zdanie na temat danego produktu lub zyskałam nowe wnioski.

tonik samoopalający – Resibo Hahe Some Tan – denko

Tutaj od początku była miłość i do końca jest miłość. Należy jednak dodać kilka słów o tym toniku. Ponieważ Have Some Tan daje coś więcej, niż efekt skóry muśniętej słońcem. To przede wszystkim produkt o niesamowitych właściwościach pielęgnacyjnych. 

Skład jest bardzo przemyślany, bo z jednej strony substancje o właściwościach brązujących skórę a z drugiej, kwas cytrynowy (należący do grupy kwasów AHA) oraz liczne składniki nawilżające i kojące.

Ale UWAGA!

Stosując tonik codziennie, doprowadziłam do pojawienia się pomarańczowych plamek przy uszach. Najprawdopodobniej nałożyłam tam nieco więcej produktu a łatwo o pomyłkę, gdyż efekt barwienia skóry nie jest widoczny od razu. Ciemniejsza poświata pojawia się po kilku godzinach. 

Wypracowałam więc technikę, w której po tonik sięgałam co 2 lub 3 dzień i dbałam o to, aby bardzo dokładnie go rozprowadzić – także na uszach i szyi. – Wówczas efekty były po prostu spektakularne. Nie wyglądałam jakbym dopiero wróciła z Bali, ale moja twarz stała się zwyczajnie ładniejsza. Pozbawiona niedoskonałości, wyrównana i nawilżona. 

Brązujący Balsam do Ciała i Twarzy MOKOSH

#rozczarowanie – no niestety. Chociaż z początku chwaliłam go pod niebiosa i możecie to zobaczyć w mojej recenzji, z czasem pojawiły się niespodzianki, na które nie byłam gotowa. Przyznaję, że przetestowałam balsam w trudnych warunkach, bo początkowo nakładałam go codziennie, ALE na stronie producenta są (moim zdaniem) informacje wprowadzające w błąd. 

Otóż producent pisze: “innowacyjny składnik pochodzenia naturalnego „MelanoBronze” z ekstraktu niepokalanka pospolitego, który zwiększa naturalną pigmentację skóry poprzez stymulację produkcji melaniny w melanocytach. Dzięki temu skóra staje się ciemniejsza w taki sam sposób, jak podczas zażywania kąpieli słonecznej, jednak bez konieczności narażania jej na promieniowanie UV.

Wywnioskowałam, że balsam to takie cudo, które pobudza komórki wewnątrz skóry i sprawia, że ta zaczyna brązowieć. A podczas użytkowania okazało się, że jak to w przypadku każdego balsamu brązującego, każda warstwa produktu to zwyczajna szpachla malarska na skórze. – Do pewnego momentu balsam brązujący Mokosh daje absolutnie przepiękny efekt. Po przekroczeniu cienkiej granicy, zaczynają się problemy.

I tak nabawiłam się plam. Myślę, że istotną informacją jest również to, że szczotkuję skórę. Ten rytuał mógł zwyczajnie ściągnąć część produktu, doprowadzając do efektu dalmatyńczyka. Najwięcej przebarwień miałam na szyi oraz między piersiami. Całe szczęście, że nie nałożyłam balsamu w tej ilości na twarz.

Tak więc NIE JEST TO BUBEL, ale warto wiedzieć, jak właściwie go stosować. Mi się wydawało, że to naprawdę będzie jakaś totalna innowacja, która na dobre oderwie mnie od szkodliwych kąpieli słonecznych, a tymczasem balsam Mokosh okazał się być po prostu kolejnym samoopalaczem. Świetnym, pięknym, cudnie pachnącym, ale jednak – samoopalaczem, którego należy stosować z dużą rozwagą. 

Peeling do ciała iossi – cytrusowa rozkosz

Podczas targów Ekotyki miałam okazję zajrzeć na stoisko firmy iossi. Kojarzyłam tę markę ale nigdy nie sfinalizowałam zamówienia. Kiedy w moje ręce wpadły pięknie pachnące masła i peelingi, wiedziałam, że pokocham produkty iossi.

Na targach były tłumy, dlatego dostać się do jakiegoś stoiska i dokonać zakupu nie było łatwo. W końcu przyszła moja kolej. Od razu zwróciłam uwagę na piękną szklaną oprawę produktów. Przede mną stały trzy zgrabne słoiczki z peelingami. Powąchałam każdy z nich i doznałam niemal olśnienia, kiedy w końcu trafiłam na połączenie limonki z rozmarynem.

Peeling cukrowy z solą epson i rozmarynem jest tym, czego szukałam najbardziej. Po produktach od Czterech Szpaków było mi tak trudno znaleźć coś równie dobrego, że stosowałam własnoręcznie zrobiony scrub (napiszę o nim w innym artykule). Dobrze się sprawdzał ale nie pachniał tak zachwycająco. Tymczasem ja należę do tych osób, które kochają się w zapachach. Zwłaszcza, gdy są naturalne.

Skład peelingu iossi – samo dobro

Iossi peeling rozmaryn i limonka
Iossi peeling rozmaryn i limonka

Skład: cukier, sól epsom, olej z pestek moreli, masło shea, olej krokoszowy, olej ryżowy, szałwia, gliceryna roślinna, olejek eteryczny z rozmarynu, kwas dehydrooctowy i alkohol benzylowy, olejek may chang, olejek cytronellowy, witamina E, olejek copaiba, olejek limetkowy, olejek yalng-ylang

Prysznic z peelingiem iossi to ceremonia przyjemności. Podczas jego użycia czuję się tak, jakbym starła na tarce skórkę z limonki i rozsypała ją na ciele. Cytrus unoszący się w powietrzu jest bardzo intensywny. Cała łazienka pachnie. W takich chwilach przychodzi odprężenie i ukojenie. Z tego względu najbardziej lubię stosować peelingi wieczorem. Rozmaryn jest cudownym uzupełnieniem zapachowym, a dodatkowo dba o właściwe złuszczenie martwego naskórka.

W tym przypadku mamy więc cukier, sól i rozmaryn, jako składniki mające na celu oczyścić i wymasować ciało. Dodatek licznych olejów sprawia, że skóra jest przyjemnie miękka i dobrze nawilżona. Zawsze to powtarzam, że jeśli ktoś narzeka, że takie naturalne peelingi powodują powstawanie wyprysków, uprzedzam. Oleje są komedogenne. Ja jednak stosuję je namiętnie i wiem, że czynię dobro.

Peeling a podrażnienia – jak ich uniknąć?

Jeśli ktoś ma tłustą skórę, często nadmiernie ją wysusza. W momencie kiedy ciało stanowi wysypisko niegojących się ran, nic dziwnego, że powstają wciąż nowe wypryski. W takim wypadku, zanim użyjesz jakiegokolwiek peelingu, zadbaj o właściwe nawilżenie skóry. Tu paradoksalnie spiszą się właśnie oleje, których tak bardzo się obawiasz. Dodaj do nich kojący aloes. Kiedy Twoja skóra będzie już lepiej nawilżona, przyjdzie czas na peeling i zobaczysz, że będzie on miał dla Twojej skóry dobre działanie.

Z pielęgnacją jest tak, że należy o niej myśleć holistycznie. Nawet najlepszy produkt może podrażnić Twoją skórę, jeśli niewłaściwie go użyjesz albo wcześniej nie dbałeś o skórę. Sama pamiętam, kiedy moje ciało przypominało rybią łuskę. Wówczas stosowanie drogeryjnych peelingów było zbrodnią. To właśnie połączenie składników łuszczących z ochronnymi olejami, jest jedynym sensowym rozwiązaniem w kwestii złuszczania starego naskórka.

Kolejna sprawa. Czujesz, że skóra zaczyna szczypać? Spokojnie, to nie musi być uczulenie. Jeśli się golisz, nawet po kilku dniach od depilacji, możesz mieć mikrouszkodzenia na skórze. Ponieważ w tym peelingu jest sól, możesz czuć szczypanie. W przypadku, gdy masz bardzo delikatną skórę albo nie znosisz tego uczucia, zdecyduj się na peeling cukrowy ze zmielonymi pestkami, czy ziołami bez dodatku soli.

Od zmiany myślenia do idealnej skóry

Wracając do iossi, dla mnie to jest produkt doskonały. Nigdy nie używam peelingu zaraz po depilacji, stosuję go maksymalnie 2 razy w tygodniu i nie narzekam na podrażnienia. Z kolei moja skóra jest piękna, jak nigdy wcześniej. Dodam, że chociaż jako nastolatka nie miałam problemu z trądzikiem, bo moja skóra jest raczej sucha, w okresie braku wiedzy i zainteresowania składami kosmetyków, coś było nie tak.

Mając 23-25 lat, zauważyłam czerwoną kaszkę na plecach. Wyglądało to jak niemowlęce potówki. Wówczas nie stosowałam ani olejów, ani balsamów, ani peelingów. Moja skóra była zwyczajnie nieoczyszczona a z drugiej strony podrażniona drogeryjnymi mydłami z SLS-ami. (To ten paradoks – stosujesz drażniące środki do mycia obecne w drogeryjnych produktach a i tak skóra jest nieoczyszczona.) Kiedy wywaliłam to świństwo i zaczęłam czytać składy, sytuacja się zmieniła.

Do dbałości w pielęgnacji skóry, doszła zmiana diety. Przez rok nie jadłam w ogóle mięsa, po czym z uwagi na chorobę przewlekłą układu pokarmowego, musiałam wprowadzić do menu ryby. Zjadam kilka posiłków z rybą w ciągu miesiąca. Reszta mojego menu to warzywa i owoce. Jestem głęboko przekonana, że świństwo, jakie pakuje się do marketowych mięs, wychodzi później przez skórę.

Tym sposobem w wieku 27 lat dorobiłam się najpiękniejszej skóry, jaką miałam kiedykolwiek. Ciało jest nawilżone, czyste, lśniące i miękkie. To właśnie stosowanie takich produktów, jak peeling Iossi, dopełnia ten proces i sprawia, że czuję się piękna i odprężona. Polecam wszystkim tym, dla których liczy się jakość stosowanych produktów. Sięganie po tego typu artykuły świadczy o miłości do samego siebie, a tego nigdy nie powinno nam brakować.

Dominika

Masło do ciała Follow Me

Masło do ciała Follow Me – Sposób na przedłużenie świąt

Masło do ciała Follow Me od firmy Organique to luksusowy sposób na pielęgnację skóry. Zapach jest przepiękny, nieoczywisty. Od razu po otwarciu opakowania, ma się ochotę go użyć. Luksusowe masło przeznaczone jest do aktywnej pielęgnacji każdego rodzaju skóry – od normalnej, po suchą i wrażliwą. W składzie znaleźć można naturalne oleje i składniki odżywcze, m.in. żeń-szeń, czy miłorząb, które są źródłem antyutleniacza, witaminy E.

Nie od dziś wiadomo, że antyoksydanty pozwalają nam walczyć w wolnymi rodnikami, które przyspieszają procesy starzenia przez niszczenie komórek. Antyutleniacze są więc cenne zarówno w diecie, by działać od wewnątrz, jak i w stosowanych kosmetykach. Dzięki kompleksowej pielęgnacji a więc świadomej (od mydła, przez tonik, po kremy i makijaż), można znacząco przyczynić się do odbudowy tkanki skórnej. Za tym idzie także zapobieganie w występowaniu niedoskonałości.

Masło do ciała Follow Me od firmy Organique jest doskonałym uzupełnieniem dla osób, które dbają o wspomniane wcześniej kwestie. Dodatkowo zapach kremu z powodzeniem może zastąpić perfumy. Można użyć go tuż przed wyjściem, ponieważ szybko się wchłania i nie pozostawia tłustych plam. Warto dodać, że masło jest niezwykle wydajne. Polecam nakładać naprawdę niewielkie ilości na poszczególne partie ciała – sama poczujesz, że nie potrzebujesz dokładania drugiej warstwy produktu.

Mydło glicerynowe Follow Me

W prezencie z masłem do ciała otrzymałam również mydło glicerynowe z tej samej serii. Od razu wspomnę, że od jakiegoś czasu odstawiłam mydła o takim składzie. Stosuję te na bazie maseł. Mimo wszystko mydło Organique jest godne polecenia z uwagi na piękny zapach. Dodatkowo istotną informacją jest pochodzenie zastosowanej tu gliceryny – mowa o źródle roślinnym.

Dlaczego nie kupuję od jakiegoś czasu mydeł glicerynowych? Ich obecność na rynku to znaczna większość. Zatem bez gliceryny można jedynie kupić mydło przez Internet. Uzasadnienie mojego podejścia jest proste. Gliceryna przede wszystkim naśladuje naturalne humektanty, jak kwas hialuronowy. Jest tanim sposobem na stworzenie wrażenia nawilżenia. Po przekroczeniu 20% zawartości gliceryny w kosmetyku, właściwości nawilżające mogą zamienić się we właściwości wysuszające. Dodatkowo gliceryna ponoć wiąże wodę w tkance, a tak naprawdę izoluje ją od wody. Wbrew pozorom to są niuanse, na które albo chcesz zwracać uwagę albo nie.

Gliceryna znajduje się w większości kosmetyków, nawet tych oznaczanych jako naturalne. Zatem mówiąc „be” o glicerynie, znacznie zmniejszasz swoje możliwości do testowania kosmetyków. Z tego właśnie względu zdarza mi się zlekceważyć zasady i kupić coś z gliceryną. Myślę, że jeśli już zwracasz uwagę na składy, dwa czy trzy produkty z gliceryną nie zaszkodzą. Z pewnością gliceryna jest bezpiecznym składnikiem i można go samodzielnie wykorzystać jako surowiec w kosmetykach domowych. Mydło Organique, serii Follow Me jest bezpieczne i wspaniałe w użytkowaniu. To, czy przez obecność gliceryny nie zdecydujesz się na jego zakup, zależy od Ciebie.

Produkty Organique, które chętnie kupię

Osobiście zapoluję jeszcze na piankę do mycia z linii Follow Me, chociaż może być z tym problem, gdyż to edycja świąteczna. Z drugiej strony ostatnio byłam w szoku, bo jest dostępny sklep online Organique. Sprawdzałam jeszcze kilka miesięcy temu i zakup tych produktów był możliwy wyłącznie za pośrednictwem sklepu stacjonarnego. Mimo wszystko w sklepie online upragnionego musu już nie ma. Będę zaglądać raz na jakiś czas. W razie czego zakupuję piankę do mycia z innej serii zapachowej.

Lista produktów, które najbardziej mnie intrygują:

Myślę, że firma Organique zasługuje na to, by objąć ją większą uwagą. Co by nie było, jest to marka z konkretnym doświadczeniem. Śledząc stronę, znalazłam lepsze i gorsze składy. Ciągle jednak rozmawiamy o produktach wysokiej jakości, bo ja naprawdę się czepiam. Cenowo jest całkiem przyzwoicie. Kiedy przypomnę sobie, że wydawałam ponad 100zł na kompletny składnikowy shit, chce mi się płakać. Serdecznie zachęcam do zainteresowania się tematem naturalnej pielęgnacji. Korzyści odczujesz na skórze i koncie bankowym.

Cuda od Czterech Szpaków

Cuda od Czterech Szpaków

W końcu miałam okazję przetestować kosmetyki, które od dłuższego czasu chodziły mi po głowie. Wchodząc na stronkę Czterech Szpaków, nie widzę możliwości zamówienia jednego, dwóch produktów. Linia jest dość wąska ale na tyle szeroka, by pozostawić w sklepie swoją pensję. Ponieważ zbliżają się święta a ja już czerwienieję na myśl o możliwości podzielenia się z bliskimi kosmetycznymi cackami, stwierdziłam, że trzeba któreś z nich przetestować.

Jest kilka polskich firm, które moim zdaniem zasługują na uwagę. Tym razem jednak padło na Cztery Szpaki. Akurat w sklepie był pełen dostęp do produktów, dlatego uznałam, że muszę z tego skorzystać. To ważne, mniejsze sklepy, które stawiają na jakość i dopieszczenie każdego szczegółu, czasem nie mają czegoś na stanie. Nie jest to hurtownia chemicznego badziewia za dyszkę więc czasem trzeba się uzbroić w cierpliwość.

Postanowiłam zacząć od peelingu, musu do ciała, hydrolatu oraz mydła. Sięgnęłam po różne kombinacje składowe żeby w końcu wybrać te perełki, po które będę sięgać najchętniej i  które będę polecać. Trochę się tego spodziewałam i faktycznie moje oczekiwania zostały potwierdzone – Cztery Szpaki wymiatają. Nie ma produktów lepszych i słabszych – wszystkie są godne uwagi. Zależy jednak, czego konkretnie poszukujesz i jaką masz skórę.

Peeling od Czterech Szpaków – Naturalne SPA

Testowałam trzy peelingi do ciała: słona lawenda, rozmaryn i konopie, róża baobab. Pierwszy peeling jest oparty na soli, dwa kolejne zawierają cukier. To jest istotne, ponieważ dla przykładu po depilacji, sól może nie być dobrym pomysłem. Po prostu może parzyć. Moja skóra jest wrażliwa i często przy użyciu peelingu solnego odczuwam leciutkie szczypanie w niektórych miejscach na ciele (zwłaszcza, gdy produkt dostanie się pod pachy). Jednak słona lawenda od Czterech Szpaków zawiera składniki, które łagodzą to działanie.

Dodatkowo produkt nie pilinguje tak mocno, ponieważ mamy zestawienie drobinek soli różnej wielkości. Te mniejsze bardziej trą, natomiast większe masują skórę. To naprawdę dobre połączenie. Jednak przy stosowaniu takiego peelingu trzeba nabrać wprawy, by większe cząsteczki soli zwyczajnie nie wypadły z dłoni. Osobiście nabieram niewielką ilość produktu i delikatnie masuję nią ciało. Zapach jest piękny, zwłaszcza w połączeniu z gorącą wodą.

Rozmaryn i konopie pachnie cudownie. Tutaj mamy już peeling cukrowy więc mniej drażniący. Jednak z uwagi na obecność rozmarynu także wypada pilingować się delikatnie. Jeśli zazwyczaj sięgałaś po połączenie soli czy cukru z jakimś olejkiem, ten peeling będzie dla Ciebie zaskoczeniem. Róża baobab jest chyba najdelikatniejszą wersją peelingu od Czterech Szpaków. Zapachowo jest to mniej oczywisty produkt więc początkowo może nie powalić.

Warto jednak dać mu szansę, bo to naprawdę udany kosmetyk. Wszystkie trzy peelingu zawierają oleje więc mogą mieć lekkie działanie komedogenne. Z drugiej strony, są naprawdę skuteczne w pozbywaniu się starego naskórka. Dla mnie to są bazowe produkty, które powinno się mieć w łazience, jeśli nie ma się czasu na samodzielne robienie peelingów. Naprawdę nie ma sensu ranić skóry chemicznymi produktami, które robią więcej szkody, niż pożytku.

Mus do ciała – Delikatny i kojący

Musy od Czterech Szpaków mnie zaskoczyły. Wszystkie przepięknie pachną i posiadają cudownie delikatną konsystencję. Żałuję tylko, że nie ma w sprzedaży większych opakowań, bo z pewnością bym po nie sięgnęła! Jeśli poszukujesz dla siebie dobrego nawilżenia ale nie chcesz sięgać po drogeryjne kosmetyki, wybierz którykolwiek mus od Czterech Szpaków. Z każdego będziesz zadowolona. Wszystkie musy tego producenta mają podobną konsystencję, każdy zapach jest inny ale wszystkie rozkładają na łopatki.

Cynamon z wanilią – niby oklepane połączenie. Sama myślałam, że nie zniosę kolejnej zimy w ich towarzystwie. Okazuje się jednak, że po otworzeniu opakowania tego musu, ma się ochotę go zjeść! Słodki ale niebanalny zapach. Romantyczny, bardzo przyciągający. No i skóra po użyciu tego produktu jest miła w dotyku i przy tym wszystkim, pięknie pachnie.

Konopie z pomarańczą to mega udany strzał w moje serce. Coś pięknego. Mam ochotę używać tego musu zamiast perfum, smarując nadgarstki co kilka godzin. Jeśli miałabym wybrać swój ulubiony mus od Czterech Szpaków to początkowo postawiłabym na tę pomarańczę. To jest jednak subiektywne a tutaj dokonujemy wyboru między pięknym a pięknym więc można zgłupieć. Dla spokoju psychicznego lepiej nabyć oba produkty.

Hydrolat dla pięknej skóry

Zakupiłam wszystkie dostępne zapachy hydrolatów, czyli lawendowy i różany. Ten pierwszy jest bardziej ziołowy. Lawenda jest bardzo wyczuwalna, dlatego jeśli ktoś nie przepada za jej zapachem, ten produkt nie jest dla niego. Ja jestem fanką wszystkiego, co ziołowe, naturalne. Z tego względu umiłowałam sobie ten hydrolat.

Stosuję go jako tonik, omijając okolice oczy. Spryskuję ściereczkę bawełnianą (pisałam wcześniej, że nie używam wacików kosmetycznych) i przecieram nią umytą wcześniej twarz. Jeśli akurat danego dnia się nie maluję, stosuję tylko tonizowanie tym produktem, kładę krem nawilżający lub masło shea i idę spać.

Hydrolat różany jest lepszy dla fanek zapachów mocno kwiatowych. Postępuje się z nim podobnie, jak z opisanym poprzednikiem. Lepiej nie pryskać przy otwartych oczach, bo mogą zacząć szczypać. Można natomiast wacik nawilżony hydrolatem położyć na zamkniętych powiekach. Zapewnia to ukojenie i zmniejszenie obrzęku wokół oczu.

Mydła, które można zjeść oraz kule do kąpieli

Kupiłam jeden rodzaj mydła ale Cztery Szpaki zasypały mnie próbkami ❤. Postawiłam na słoną lawendę, która jest absolutnym hitem. Delikatny zapach i doskonałe działanie. Oczyszcza skórę m.in. dzięki obecności niebieskiej glinki (ona występuje też w peelingu słona lawenda). Użycie tego mydła daje ukojenie, pięknie pielęgnuje skórę i dostarcza mnóstwo przyjemności. Jeśli więc lubisz mydła w kostce, koniecznie spróbuj słonej lawendy. Produkt nadaje się dla młodej skóry z niedoskonałościami, dla skóry dojrzałej oraz wrażliwej.

Co do próbek, oczywiście także je wykorzystałam. Dostałam ich całkiem sporo. Najbardziej zimową propozycją jest oczywiście… mydło zimowe. Osobiście stosuję go wieczorem, bo rano potrzebuję pobudzenia i jakiegoś takiego orzeźwienia a zapach cynamonu mi się kojarzy z relaksem i grzańcem. Mydła o neutralnym zapachu ale bardzo pozytywnych działaniu dla skóry, to z pewnością Miś, waligóra, węgiel i rumianek. Jednak te dwa ostatnie mydła zasługują na kilka dodatkowych słów.

Węgiel doskonale nadaje się do walki z trądzikiem i zaskórnikami. Osobiście pocieram nim nos, bo moja skóra raczej nie sprawia problemów a dodatkowo jest dość sucha więc z węglem przesadzać nie mogę. Jeśli z trudnością spoglądasz na wągry swojego mężczyzny, to podaruj mu mydło węgiel. Z kolei mydło rumianek doskonale pilinguje a przy tym jest delikatne, co akurat w moim przypadku bardzo dobrze się sprawdza. Skutecznie pozbywam się starego naskórka i doprowadzam cerę do absolutnego połysku. Większość produktów Czterech Szpaków, a zwłaszcza mydła, pachną masłem shea oraz ziołami, co tylko potwierdza doskonałe składy.

Kule do kąpieli stosuje się w wannie. Ponieważ ja posiadam tylko prysznic, kulę nagietek i melisa kupiłam swojej siostrze. Ona uwielbia urządzać sobie domowe SPA więc myślę, że ten mały podarunek jej się bardzo spodoba. Zwłaszcza w piątkowy wieczór. Poczekam na jej opinię. Ze swojej strony dodam, że na pewno powrócę z kolejnym zamówieniem do Czterech Szpaków. Bardzo mnie to cieszy, że mamy możliwość sięgania po tak dobre produkty w rozsądnej cenie.

Dominika

Balsam z TK Maxx – Miód i lawenda

Miód i lawenda – Balsam, który polecam

Mountain Honey and Lavender Hand & Body Lotion 250ml
Mountain Honey and Lavender Hand & Body Lotion 250ml

Ostatnio o wiele bardziej wolę szukać kosmetyków w TK Maxx, niż w jakiejkolwiek drogerii. Wszystko dlatego, że ten sklep różności po prostu mnie zaskakuje. Mountain Honey and Lavender Hand & Body Lotion 250ml, bo o nim mowa to balsam do dłoni i ciała, chociaż osobiście uważam, że jego konsystencja na szybkie smarowanie dłoni może się nie sprawdzić – ale o tym zaraz.

Beechworth Honey to firma z Australii. Ich balsam z miodem i lawendą naprawdę mnie oczarował. Jedynie konsystencja nie jest idealna – po nałożeniu balsam jest biały i trzeba go wklepać jeśli nie masz czasu na czekanie aż się wchłonie. Ważne jest też to, że przez jakiś czas możesz czuć lepkość skóry. Dlatego uważam, że do dłoni nie do końca ten balsam się nadaje.

Kolejna kwestia to opakowanie – poręczne i niby wszystko OK ale jak już wyciągnęłam aplikator, nie mogłam go włożyć z powrotem. W konsekwencji balsam stoi bez zamknięcia i sobie chłonie zarazki z łazienki. Można wówczas użyć jakiejś folii no ale to nie ja powinnam o tym myśleć, tylko producent.

Konsystencja i nieprzemyślane opakowanie to jednak jedyne minusy, jakie udało mi się zauważyć. Być może dla Ciebie ważne – dla mnie do przeżycia. Balsam kosztował 20PLN a jego skład jest naprawdę fajny. Moja skóra go uwielbia. Wieczory od dłuższego czasu kojarzę z zapachem lawendy.

Moja słabość do lawendy o kojącym działaniu

Mountain Honey and Lavender Hand & Body Lotion 250ml
Mountain Honey and Lavender Hand & Body Lotion 250ml

Warto wspomnieć też coś o samej lawendzie. Nie każdemu podoba się jej charakterystyczny zapach – mnie on zachwyca i uspokaja. Mam obecnie mydło lawendowe, dwa balsamy z lawendy i jeszcze się czaję na lawendowy olejek eteryczny i nie, nie mam dość! To nie jest mit, nigdzie tego nie przeczytałam – wdychanie zapachu lawendy koi ból i nerwy.

Ostatnio miałam bardzo bolesny piątek (choroba przewlekła daje o sobie znać). Skurcze męczyły mnie przez kilka godzin. W końcu uznałam, że jeśli mam wylądować w szpitalu, to CZYSTA. Wzięłam prysznic i powoli masowałam ciało mydłem lawendowym. Potem chłopak użył balsamu Mountain Honey and Lavender żeby to moje zbolałe ciało doprowadzić do ładu. Możesz wierzyć albo nie – po chwili ból znacznie zmniejszył swoje natężenie (mowa głównie o silnych skurczach brzucha).

Dlatego też polecam ten balsam nie tylko osobom schorowanym ale nawet kobietom, które np. mają właśnie miesiączkę i chcą trochę rozluźnić mięśnie, czy osobom, które chodzą zestresowane i potrzebują wieczornego ukojenia. Mountain Honey and Lavender od Beechworth Honey to doskonałe dopełnienie ceremonii antystresowej.

Składniki Mountain Honey and Lavender

Mountain Honey and Lavender Hand & Body Lotion 250ml
Mountain Honey and Lavender Hand & Body Lotion 250ml

Składniki: Purified Water, Glycerine, Cetearyl Alcohol, Jojoba Oil, Ceteareth 20, Avocado Oil, Macadamia Oil, Mountain Honey, Shea Butter, Phenoxyethanol, Natural Vitamin E, Vitamin B5, Lavender Oil, Orange Sweet Oil, Mandarin Cold Pressed Oil, Soya Bean Oil, Ethylhexlglycerin, Cedarwood Oil, Aloe Vera Leaf Juice Powder, Lilly Pilly Fruit Extract, Rosemary Oil, Kakadu Plum Extract, Citric Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Quandong Fruit Powder.

Ten skład to piękny widok. Praktycznie mamy tu do czynienia z niemal samymi naturalnymi komponentami. Liczne olejki, masło Shea, ekstrakty z roślin, witaminy. Mi to bardzo odpowiada. Nie ma parafiny, od której przez długi czas moje ciało było uzależnione. W końcu zaczynam odczuwać efekty naturalnego nawilżania. Uwaga, ponieważ w produkcie znajduje się sporo oleistych substancji, balsam może Ci zapychać pory. Jeśli masz tendencję do powstawania krostek i zaskórników po zastosowaniu olejów, tutaj też taka reakcja może się pojawić.

Co do ewentualnych reakcji niepożądanych, Cetearyl Alcohol ma dość silne działanie komedogenne, przez co może powodować powstawanie małych krostek i zaskórników. Jego kolejność w składzie wskazuje na to, że może być go całkiem sporo. Osobiście nie odczułam żadnych negatywnych efektów wynikających ze stosowania balsamu Mountain Honey and Lavender.

Ethylhexlglycerin to humektant (zwiększa zawartość wody w warstwie rogowej naskórka, wiążąc wodę w skórze), konserwant, bakteriocyd (substancja bakteriobójcza). Ethylhexlglycerin nie jest sklasyfikowany jako alergen, sporadycznie zdarzało się, że podrażnia oczy. Jednak ta funkcja w balsamie do ciała raczej nas nie interesuje.

Sodium Benzoate (Benzoesan sodu) to konserwant. Reakcje alergiczne jakie mogą się pojawić przy jego stosowaniu zdarzają się bardzo rzadko a mogą być to podrażnienia oczu i rzadziej podrażnienia skóry. Reszta składu także nie powinna zrobić Ci krzywdy. Moja wrażliwa skóra bardzo dobrze przyjęła ten balsam dlatego z całego serca go polecam.

Jesteś zainteresowana tematem innych balsamów z lawendą? Zajrzyj TUTAJ.

Mountain Honey and Lavender Hand & Body Lotion 250ml

Dominika

Prezent z Chorwacji – Body Lotion z oliwek

Prezent z Chorwacji – Balsam do ciała Sapunoteka

Sapunoteka maslina losion za tijelo
Sapunoteka maslina losion za tijelo

Ania, żona brata mojego lubego, zrobiła mi piękny prezent, przyjeżdżając z Chorwacji z cudownym balsamem do ciała. Od razu wspomnę, że po pierwszym użyciu tego produktu wiedziałam, że będę chciała go w przyszłości kupić i ogólnie marką się zainteresować, jednak nie znalazłam dystrybucji na Polskę. A więc zdaje się, że będę musiała udać się na wycieczkę. 😉

Mowa o balsamie do ciała od firmy Sapunoteka. Już samo opakowanie zachwyca – produkt jest schowany w kartoniku, na którym dostajemy też informację, że balsam nie był testowany na zwierzętach. Co więcej opakowanie nadaje się w pełni do recyklingu. Są jeszcze dwa oznaczenia, których szukałam w internecie i nie znalazłam – to dłoń z sercem w środku (może to idiotyczne ale podejrzewam, że chodzi o dobre traktowanie pracowników) i jeszcze jest litera V zamknięta w okręgu.

Balsam Sapunoteka powstał dzięki tłoczeniu na zimno oliwy z oliwek i orzechów macadamii. Olejek lawendowy z olejkiem rozmarynowym pozostawia czysty i świeży zapach na skórze oraz koi. Dzięki naturalnym składnikom, z powodzeniem możesz posmarować balsamem także twarz. Nadaje się on doskonale do skóry suchej i wrażliwej.

W produkcie zastosowano woski ziołowe i środki konserwujące, które są zatwierdzone do stosowania w kosmetykach organicznych. Balsam jest dostępny w aluminiowym opakowaniu, które można wyciskać jak za komuny się pastę do zębów wyciskało. Akurat w przypadku balsamu, taka tuba to świetny pomysł, bo nic się nie zmarnuje. Wielokrotnie w tradycyjnych dozownikach, zostawało mi sporo produktu na dnie i nie mogłam go w żaden sposób wydobyć. Tutaj tego problemu nie ma. Aluminiowa tuba zapewnia także dobrą ochronę składników przed światłem słonecznym, procesem utleniania, czy zanieczyszczeniom.

Naturalny balsam do ciała – Sapunoteka (maslina)

Sapunoteka maslina losion za tijelo
Sapunoteka maslina losion za tijelo

Sapunoteka maslina losion za tijelo
Sapunoteka maslina losion za tijelo

Składniki: woda, oliwka europejska (owoc), olej z orzechów macadamia, gliceryna, Rącznik pospolity (olej rycynowy), emulgator (hydrolizowane białko pszenicy, stearynian glicerolu, alkohol cetearylowy), Lawenda wąskolistna (olejek), środki konserwujące (kwas dehydrooctowy (DHA), alkohol benzylowy), Rozmaryn lekarski (olejek).

Kwas dehydrooctowy (DHA) – jako konserwant charakteryzuje się wysoką aktywnością przeciw grzybom, jest natomiast mniej skuteczny wobec bakterii. To konserwant zatwierdzony do stosowania w kosmetykach naturalnych.

Alkohol cetearylowy składnik o woskowatej konsystencji, będący połączeniem alkoholu cetylowego (INCI: Cetyl Alcohol) i alkoholu stearylowego (INCI: Stearyl Alcohol). Nadaje skórze uczucie miękkości i elastyczności. Może działać komedogennie, poza tym nie powinien powodować alergii i innych niepożądanych skutków stosowania.

Stearynian glicerolu to składnik pochodzenia roślinnego. Jest estrem kwasu stearynowego i gliceryny. Składnik ten tworzy warstwę okluzyjną na skórze, co oznacza, że działa nawilżająco poprzez zapobieganie nadmiernego parowania wody. Nie powinien jednak tak zapychać, jak alkohol cetearylowy.

Sapunoteka maslina losion za tijelo
Sapunoteka maslina losion za tijelo

Podsumowanie – Sapunoteka Body Lotion

Osobiście jestem oczarowana działaniem balsamu od firmy Sapunoteka. Jednocześnie ubolewam nad faktem, że tak trudno go dostać w Polsce. Mam szczerą nadzieję, że się to zmieni. Nie stosowałam wcześniej niczego podobnego. Doskonała forma, konsystencja i działanie w tak naturalnym składzie to dla mnie nowość. Polecam ten balsam całą sobą – ciałem i psychiką, bo dzięki lawendzie i rozmarynowi, balsam koi psychikę i przynosi ulgę. To ważna informacja dla nerwusów, jak ja.

Zaznaczam, że nie każdy lubi takie aromaty. Dla przykładu moja mama nie znosi wszystkiego, co ziołowe. Źle jej się kojarzy. Tymczasem ja jestem fanką. Pijam dużo gorzkich herbatek ziołowych i otaczam się takimi zapachami. Im naturalniej, tym lepiej. Nie jestem entuzjastką oczywistych aromatów i takie nawet lekko duszące nie są dla mnie problemem.

Z balsamem lawendowym od Ani wiąże się oczywiście odpowiednia historia. Otóż to ja jako pierwsza chciałam Ani podarować tym razem scrub lawendowy. Byłam na zakupach z koleżanką i tamta stwierdziła, że to ryzykowny zapach na prezent. Przyznałam znajomej rację i podarowałam Ani delikatnie pachnący zestaw do pielęgnacji dłoni. Kiedy się jej przyznałam, że myślałam nad lawendowym scrubem, ta się zaśmiała i krzyknęła: uwielbiam zapach lawendy! Kilka tygodni później to ona podarowała mi właśnie ten cudowny balsam. Wnioski? Słuchaj swojej intuicji i nie dawaj tego, co wydaje się odpowiednie, tylko polecaj coś, czego sama byś używała.

Jesteś zainteresowana tematem innych balsamów z lawendą? Zajrzyj TUTAJ.

Dominika

Biotherm Moisture Baume Corps Oil Therapy – Pod lupą

Biotherm Moisture

Biotherm Moisture z olejkami – Wrażenia

Biotherm Moisture
Biotherm Moisture

Biotherm Moisture Baume Corps Oil Therapy także znalazł się pod lupą. Z tym wpisem specjalnie trochę poczekałam żeby mieć na jego temat więcej do powiedzenia. Aktualnie stosuję ten balsam codziennie rano, od blisko dwóch miesięcy.

Zapach, do którego nie byłam początkowo przekonana, bo jest dość kwaśny, coraz bardziej mi się podoba. Konsystencja balsamu jest doskonała. Co więcej, zachowałam sobie wieczko zabezpieczające, które balsam miał na sobie od nowości i zdaje się, że to był strzał w dziesiątkę. Dzięki zabezpieczeniu, mam pewność, że do wnętrza opakowania nie dostają się bakterie i inni nieproszeni goście.

To widać po tym, jak za każdym razem, gdy otwieram wieczko, nie widzę śladów po starym, zeschniętym balsamie. Przy każdym użyciu, opakowanie wygląda jak nowe. To bardzo estetyczny zabieg, który dodatkowo daje gwarancję świeżości preparatu.

Olejkowy Biotherm dla skóry suchej – Sprawdza się?

Biotherm Moisture
Biotherm Moisture

Zdecydowanie mogę polecić Biotherm Moisture Oil Therapy dla osób, które mają problem z suchą skórą. Co więcej, przynajmniej w moim przypadku balsam nie spowodował żadnych podrażnień. Smarowałam nim także ledwo co ogolone nogi i nie czułam aby coś mnie szczypało.

W trakcie stosowania: balsam zdaje się być lekko lepiący ale to wrażenie szybko znika i pozostaje tylko uczucie doskonałego nawilżenia. Skóra po zastosowaniu balsamu staje się miękka i miła w dotyku. Balsam po kilku minutach nie pozostawia po sobie żadnych wilgotnych, czy tłustych śladów.

Subiektywne wrażenia ze stosowania tego preparatu są wyłącznie pozytywne. A jak się ma to do składników balsamu? Nie pierwszy raz powtarzam, że coś, co nie do końca jest bio i natural, w przypadku mojej skóry sprawdza się najlepiej.

Biotherm Moisture Oil Therapy – Skład

Ponieważ w Internecie czasem nie jest łatwo znaleźć skład konkretnych preparatów, postanowiłam robić zdjęcia etykietom stosowanych przeze mnie produktów. Już raz popełniłam błąd i wyrzuciłam zużyty kosmetyk, przez co później nie udało mi się stworzyć kompletnego opisu.

Biotherm Moisture Oil Therapy - Skład
Biotherm Moisture Oil Therapy – Skład

Zea Mays – Skrobia kukurydziana w kosmetykach

Skrobia kukurydziana to wypełniacz naturalnego pochodzenia. Jego obecność na początku listy składników może cieszyć – czy na pewno? Zea Mays wykazuje silne właściwości adsorpcyjne, co oznacza, że wchłania nadmiar sebum i wilgoci. Mimo wszystko zastanawia mnie obecność tego składnika w produkcie nawilżającym dla skóry suchej.

Z tego, co można wyczytać, skrobia kukurydziana jest stosowana głównie w pudrach dla cery tłustej. Zastanawiające, w końcu balsam ten naprawdę dobrze nawilża. Biotherm Oil Therapy, jak rzadko który balsam, naprawdę dobrze nawilża i na długo pozostawia wrażenie gładkiej, nawodnionej skóry.

Gliceryna – Konserwant

Gliceryna to często stosowany składnik w balsamach Biotherm. Niestety nie ma się czym chwalić, ponieważ jest to tani składnik, który stosowany jest w większości drogeryjnych kosmetyków z niższej półki. To konserwant, zabezpieczający przed działaniem drobnoustrojów. Dzięki temu balsam nie zepsuje się po dwóch tygodniach a Ty nie musisz trzymać go w lodówce.

Mimo wszystko gliceryna nie do końca wykazuje korzystne działanie dla skóry. Co więcej, może mieć różne pochodzenie a producent nie musi się przyznawać do tego, czy pozyskuje glicerynę z źródła zwierzęcego, czy roślinnego. Zdarza się jednak, że dana marka chce się wyróżniać filozofią, idącą w zgodzie z dobrem zwierząt. Wówczas znajdziesz na opakowaniu napis Glycerin vegetal. Biotherm jednak do tych wspaniałomyślnych marek nie należy.

Biotherm Baume Corps Nutrition – Potencjalne alergeny

Po użyciu analizatora składu, można się przerazić. Balsam od Biotherm posiada aż 12 potencjalnych alergenów. Należą do nich: phenoxyethanol, tocopheryl acetate, limonene, butylphenyl methylpropional, hexyl cinnamal, benzyl salicylate, linalool, hydroxyisohexyl 3-cyclohexene carboxaldehyde, citral, benzyl alcohol, geraniol, citronellol.

Dodatkowo w balsamie znajduje się isopropyl palmitate, który może wykazywać działanie komedogenne. Osobiście nie odczułam żadnych przykrych objawów podczas stosowania tego balsamu – wręcz przeciwnie. Wiem jednak, że wszystko zależy od skóry i np. mojej mamie, kobietce po 60-ce tego produktu już bym nie kupiła.

Więcej o różnych balsamach do skóry suchej, przeczytasz TUTAJ.

 

Dominika

Skóra sucha – Jaki balsam wybrać?

Skóra sucha – Jaki balsam wybrać? – To wbrew pozorom nie jest proste zadanie. Przede wszystkim warto poznać, jaki typ skóry się posiada i czego konkretnie się poszukuje.

Moja skóra jest sucha – ekstremalnie sucha. Dodatkowo moja skóra jest wrażliwa – podczas kontaktu ze słońcem, wyskakują na niej czerwone placki a przy jakimkolwiek upadku, mam mnóstwo siniaków i zadrapań. Właściwie podczas każdej sesji depilacji ciała, wyglądam jakbym uciekła z rzeźni. No ale cóż… dzisiaj porozmawiamy o nawilżeniu.

Moja skóra - Jakby luxusowo
Moja skóra – Jakby luxusowo

Ci, którzy mają podobnie, wiedzą – skóra sucha może wyglądać nieźle w okresie adolescencji, ponieważ zazwyczaj nie pojawia się na niej zbyt wiele wyprysków. Dodatkowo, przynajmniej w przypadku mojej skóry, nie ma również wielu zaskórników. Jedyne, co przeszkadza, to uczucie rwącej … suchości? Czasem, zwłaszcza po depilacji, dochodzi uczucie swędzenia i skóra z bliska może przypominać rybią łuskę. Dodatkowo, nie jest zbyt przyjemna w dotyku.

Z tym zmagam się na co dzień. W zależności od wody, z której korzystam, od natężenia słońca i od mojej diety, skóra zachowuje się inaczej. Do pewnego momentu korzystałam z kosmetyków pielęgnacyjnych, nie mając na ich temat żadnej wiedzy. Przełom nastąpił, gdy mama mojego konkubenta, podarowała mi na urodziny balsam Biotherm Lait Corporel.

Biotherm Lait Corporel – Mleczko nawilżające

Biotherm Lait Corporel 48h
Biotherm Lait Corporel 48h

Moje pierwsze wrażenie było takie, że mleczko pachnie dość chemicznie, jakimś kwaskiem cytrynowym. Potem skojarzyłam ten zapach z ludwikiem i po wysmarowaniu ciała (kompletnie bez przekonania), nastąpił przełom. Nie wiem, jak to się stało ale mleczko na skórze zmieniło zapach, jakby złagodniało. Poczułam orzeźwienie, istną ulgę na skórze. Przyzwyczajona do tanich kosmetyków, myślałam, że to wrażenie ulgi nie pozostanie ze mną zbyt długo.

Tymczasem moje ciało zaczęło w końcu oddychać. Skóra stała się miękka, miła w dotyku. Po prostu rewelacja. Od razu, gdy wróciłam z pracy, siadłam przed komputerem i zaczęłam grzebać. W taki sposób rozpoczęła się moja przygoda z poszukiwaniem właściwej pielęgnacji dla mojej skóry. Czytałam recenzje, składy, artykuły odnośnie tych składów i pogrążyłam się w lekturze na temat kosmetyków pielęgnacyjnych.

Więcej o tym produkcie przeczytasz TUTAJ.

Poczułam potrzebę testowania różnych firm. Z tego względu, gdy tylko skończył mi się balsam od Biotherm, (a warto zaznaczyć, że miałam go ze sobą od końca grudnia do połowy marca), spróbowałam firmy Clarins.

Clarins Body-Smoothing Moisture Milk – Nawilżenie ciała

Clarins Body-Smoothing Moisture Milk
Clarins Body-Smoothing Moisture Milk

Pierwsze wrażenie po użyciu mleczka Clarins, było pozytywne – poczułam piękny, słodki zapach. Niestety podczas smarowania skóry, nie czułam już tego samego orzeźwienia, co w przypadku Biotherm. Co więcej, mleczko, chociaż miało taką samą pojemność, jakimś cudem skończyło się prawie miesiąc wcześniej (prawdopodobnie używałam go więcej, bo nie czułam dostatecznego nawilżenia), a słodki zapach… zaczął mnie drażnić.

Nie można powiedzieć, że balsam od Clarins jest kiepski ale wydawanie 100-u zł na efekt mało oszałamiający, moim zdaniem po prostu nie ma sensu. Z tego względu z pewnością nie kupię go ponownie – choćby z uwagi na fakt, że kosmetyków godnych uwagi jest naprawdę sporo i lepiej zaryzykować, stosując coś nowego.

Na koniec dodam, że w przypadku innej skóry ten balsam może się sprawdzić – w końcu to moja wtopa, że posłuchałam konsultantki i kupiłam balsam do skóry normalnej w przypadku, gdy moja jest sucha.

Clarins Body-Smoothing Moisture Milk
Clarins Body-Smoothing Moisture Milk

Clarins Body-Smoothing Moisture Milk
Clarins Body-Smoothing Moisture Milk

Rozczarowana efektem Clarins, postanowiłam ponownie sięgnąć po balsam Biotherm. Tym razem padło na Biotherm Moisture Baume Corps Oil Therapy.

Więcej o odczuciach dotyczących tego balsamu, przeczytasz TUTAJ.

Biotherm Moisture – Balsam nawilżający

Biotherm Moisture Baume Corps Oil Therapy
Biotherm Moisture Baume Corps Oil Therapy

Można zwrócić uwagę na to, że najczęściej wybieram balsamy po 400ml. Raz, że lubię mieć pewność, że po dwóch tygodniach nie zostanę bez żadnej sensownej ochrony. Dwa, uważam, że dopiero po regularnym, codziennym stosowaniu określonego produktu, można poznać jego możliwości. Jest to zasada, której staram się być wierna. Z tego względu nawet, gdy trafi się okazja zakupu balsamu w dobrej cenie, czeka on na swoją kolej.

Biotherm Moisture Baume Corps Oil Therapy zaskoczył mnie z kilku powodów. Po pierwsze, jego zapach sprawia wrażenie cytrusowo-kwiatowego ale… kwaśnego. W tym wypadku nie było efektu poprawy zapachu po nałożeniu go na ciało. Jednak, co ciekawe – z czasem uznałam, że jest jakaś zasadność w skomponowaniu właśnie takiej nuty zapachowej.

Otóż nie jest to balsam typowo perfumeryjny ani nie jest słodki. Fakt, że ten zapach jest niebanalny sprawia, że po prostu się nie nudzi. Przynajmniej ja odniosłam wrażenie, że tym kwaśnym mleczkiem mogę się smarować każdego dnia.

Co ciekawe, moja skóra odżyła. Nie czułam jednak, by była ona tak dogłębnie nawilżona jak w przypadku Biotherm Lait Corporel. Nowość w stosowaniu Biotherm Moisture polegała na tym, że moje ciało stało się po nim rozświetlone i jakby lekko klejące, może natłuszczone.

Po dłuższym stosowaniu, nie było mowy o suchej skórze, o nieprzyjemnym swędzeniu po depilacji itp. Wnioskuję zatem, że chociaż Biotherm Moisture nie daje ekspresowego wrażenia nawilżenia i odświeżenia, jego dłuższe stosowanie niesie za sobą zbawienne skutki dla kondycji skóry.

Biotherm Moisture
Biotherm Moisture

Biotherm Moisture
Biotherm Moisture

Biotherm Moisture
Biotherm Moisture

Osobiście poleciłabym stosowanie tego balsamu Biotherm Moisture jesienią i zimą. Latem zdecydowanie ma się ochotę poczuć kojące ochłodzenie skóry i lekką konsystencję nakładanego mleczka a te efekty zapewni stosowanie Biotherm Lait Corporel.

Więcej o odczuciach dotyczących tego balsamu, przeczytasz TUTAJ.

Giorgio Armani Si – Balsam zapachowy

Giorgio Armani Si - Balsam
Giorgio Armani Si – Balsam

Jeśli ktoś chce pogłębić efekt stosowanych perfum lub inaczej – nie przekonuje go forma dość duszącej mgiełki, warto zainteresować się balsamami, które pachną jak perfumy. Ja miałam okazję stosować balsam Giorgio Armani Si. Faktycznie, mam problem z perfumami, ponieważ żadne nie podobają mi się do tego stopnia, by kupić dużą fiolkę. Zazwyczaj więc w ogóle perfum nie stosowałam. Jestem bardzo wrażliwa na zapachy. Odczekanie kilku godzin w celu zmniejszenia intensywności perfum nie raz wiązało się dla mnie z niemałym wyzwaniem.

(Uratowała mnie Anna, żona brata mojego lubego. Anna podarowała mi całą torbę próbek perfum więc kwestia znudzenia się określonym zapachem nie jest już problemem. Po prostu psikam tylko nadgarstki a okolice karku sobie odpuszczam.)

Wracając do balsamu, Giorgio Armani Si pachnie dość intensywnie, faktycznie perfumeryjnie. Moim zdaniem jego forma jednak łagodzi efekt i przez cały dzień pachnie się delikatnie. Bardzo mi to odpowiada. Co do samego zapachu, można w nim odnaleźć przede wszystkim nuty róży i frezji.

Dodatkowo wg producenta wyczuwalne są też liście czarnej porzeczki. Hmmm…. – nigdy nie wwąchiwałam się w liście i może dlatego w balsamie też ich nie wyczułam. W każdym razie – zapach ładny, nawet piękny, z pewnością kojarzy się z luksusem 😉 ale mimo wszystko mocny i dla mnie raczej na wieczór i z pewnością nie do stosowania podczas upalnego lata.

Co do właściwości nawilżających – są one obecne. Powiedziałabym, że na poziomie wspomnianego balsamu Clarins. Warto jednak pamiętać, że tutaj atutem jest przede wszystkim zapach i nawilżenie to przyjemny dodatek. Mam wrażenie, że moja skóra po tym balsamie była lekko rozświetlona, co tym bardziej sprawia, że to doskonały kosmetyk do użycia przed dużym wyjściem. Minus jest taki, że balsam odrobinę się klei.

Giorgio Armani Si - Balsam
Giorgio Armani Si – Balsam

Skóra sucha – Jaki balsam wybrać?

Wszystkie wymienione przeze mnie produkty, „dają radę”. Wiadomo jednak, że dlaczego godzić się na „całkiem spoko”, skoro w tej samej cenie może być „rewelacyjnie”! Osobiście jestem wymagająca. Głównie dlatego, że zakup kosmetyku z wyższej półki cenowej nie jest dla mnie sprawą oczywistą i prostą.

Dodatkowo nie wyobrażam sobie posiadania wielu kosmetyków, które tylko czekają aż skończy się ich okres przydatności. Ciężko pracuję na swoje zbiory i po prostu wolę być zadowolona. 🙂 Z pewnością, po zastosowaniu wielu innych balsamów, przyjdzie mi znowu zmienić zdanie na temat tego, co się opłaca a co jest zbędnym wydatkiem. Jeśli miałabym sięgnąć po któryś produkt ponownie, z pewnością byłoby to mleczko od Biotherm – Lait Corporel.

Dominika

Clarins Body Smoothing Moisture Milk – Pod lupą

Clarins Body-Smoothing Moisture Milk

Mleczko Clarins – Subiektywnie

Balsam do ciała od Clarins, trafił w moje ręce z polecenia konsultantki z dość znanej drogerii. Wtedy jeszcze mocno spłoszona a jednak potrzebująca dobrej pielęgnacji, uległam pokusie zakupu balsamu w promocji. Było warto, bo dziś już wiem, że słodko mleczne balsamy na dłuższą metę mnie męczą.

Clarins Body Smoothing Moisture Milk zapowiadał się nieźle. Prosta szata graficzna w stylu Clarins, przyjemna konsystencja i zapach lukrowych cukierków. Niestety z czasem zapragnęłam by ten balsam w końcu się skończył i przyszła pora na następny. Dlaczego?

Clarins balsam – Nawilżenie skóry

Moje ciało nie uzyskało dostatecznego nawilżenia, chociaż balsam Clarins miał to oferować. Niby balsam przeznaczony jest dla skóry normalnej ale reklamuje się jako sposób na długotrwałe nawilżenie. Tymczasem zrozumiałam, że mimo zapewnień konsultantek oraz opisów produktu, trzeba trzymać się etykiety i sięgać wyłącznie po produkty dla skóry suchej. – dlaczego?

Często, po kilku minutach od nałożenia balsamu Clarins, szłam posmarować się nim ponownie – zwłaszcza na nogach. Przy dłuższym stosowaniu w ogóle nie zauważyłam, żeby moja skóra kondycyjnie się poprawiła. Efekt nawilżenia był krótki i mało satysfakcjonujący.

Body Moisture Milk – Kwestie praktyczne

Pompka balsamu moim zdaniem jest zbyt krótka. Przez to nie raz zbierałam resztki balsamu z opakowania. Finalnie, gromadziły się tam bakterie, co było widoczne zwłaszcza na samej pompce. Jakieś takie nieporęczne to opakowanie moim zdaniem i nieprzemyślane.

Jednak to, jak wygląda opakowanie i jakie są moje subiektywne odczucia dotyczące produktu Clarins, to jedno. Teraz warto wziąć pod lupę komponenty składowe balsamu Moisture Milk.

Clarins Moisture Milk – Skład

Jeśli szukacie w internecie pełnego składu tego produktu, nie będzie łatwo! Z pewnością znajdziecie informację, że Moisture Milk nie zawiera: alkoholu, aluminium, olejów mineralnych, parabenów, parafiny, PEG, silikonów, składników pochodzenia zwierzęcego, SLES, SLS.

Dodatkowo jest oparty na bazie wyciągu z aloesu a więc dla skóry to w końcu samo dobro.

Jednak jeśli macie w dłoni opakowanie, będziecie miały szansę zauważyć, że skład mleczka jest znacznie bardziej bogaty. Aloesu w nim tyle, że nie ma się czym chwalić.

Porównując skład mleczka Clarins z innymi produktami z podobnej półki cenowej, wypada on nieźle. Naprawdę nie widzę powodu, by ten produkt hejtować za skład. Niemniej, dla mojej skóry mleczko okazało się nietrafione.

Nie pierwszy raz coś, co ma dobry skład, kompletnie na mnie nie działa. Nie wiem o co dokładnie chodzi. Jestem w fazie testów. Z pewnością jednak aloes, który dla mnie jest po prostu doskonały w pielęgnacji ciała i włosów, tutaj najwyraźniej występuje w zbyt małych ilościach lub jest przytłoczony innymi składnikami.

Jak stosować balsam do ciała?

To może się Wam wydać śmieszne ale poradnik, jak właściwie smarować ciało balsamem wcale nie jest głupim pomysłem. Jeśli nauczysz się właściwie smarować skórę twarzy, ciała i umiejętnie myć włosy, stworzysz sobie domowe SPA.

Więcej o różnych testowanych balsamach przeczytasz TUTAJ.